niedziela, 7 czerwca 2009

Truskawkowe pole

Czerwiec zawsze mi pachnie truskawkami. Najsmaczniejsze są te podkradane z krzaka. Najmniej apetyczne - te z supermarkertu, wymęczone długą podróżą z Kalifornii: przecenione i niechciane.
Wobec tego postanowiłam sie zbuntować i kompletnie wykluczyć owoce importowane na rzecz lokalnych: skromych aczkolwiek świeżych. Niedzielna pogodna ku temu sprzyjała. Chociaż słoneczko smaliło jak zwykle, niebo było niebieskie i powiewał lekki wiaterek. Choć na jeden dzień pogoda oszczędziła nam dusznego wilgotnego powietrza, bedącego prawdziwą zmorą tutejszego kilmatu. I tak ruszyłam do Linville Orchard, które przez całe lato oferuje owoce w najświeższej formie - prosto z krzaka. W czerwcu są truskawki, potem maliny, brzoskwinie, jabłka i dynie. Fanatyczni miłośnicy świeżych owoców, tacy jak ja, przewożeni są na pole na traktorem, na przyczepie ze słomą - co stanowi dodatkową atrakcję, zwłaszcza dla mieszczuchów i ich pociech. W drodze po truskaweczki i z powrotem rozmyślałam sobie nad tym jakie mam szczeście, że dziecięce, letnie miesiące spedzałam na wsi u dziadków. Teraz z przyjemnością wspominam wszystkie atrakcje: zapach schnącego siana, wielkie chude pająki na ściernisku, kołyszącą sie furę w drodze do domu, czy zapach mleka krowiego wieczorem. Pamietam też, buszowanie po strychu i zapach starego, zadrukowanego papieru, a także puszczanie papierowych statków w małej rzeczce, która w biegiem lat skurczyła się do rozmiarów rowu, tak jak większość rzeczy zapamiętanych oczami dziecka.
Wspominając urok tamtych wakacji zawsze uświadamiam sobie, jak bardzo tęsknię za tą letnią wolnością, wędrówkami po lasach i czytaniem na świeżym powietrzu. To własnie pewna wakacyjna książka zapoczątkowała moją pasję czytania. Był to "Pan Samochodzik i Niesamowity Dwór". Znalazłam ją na półce u ciotki i pochłonęłam razem z wiejskimi przysmakami na leżaku w ogrodzie. Ach, co za czasy!

Ale miało być o truskawkach...
Więc oto one:



3 godziny spędziłam na tym truskawkowym polu, nie mogąc sie nadziwić, że kiedys tak bardzo tego nie lubiłam. Najadłam sie truskawek prosto w krzaka - tak jak sobie to wymarzyłam, ale nie tyle, żeby nie zostawić miejsca na zaplanowane i długo wyczekiwane wieczorne naleśniki z truskawkami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz