wtorek, 24 kwietnia 2012

Niewdzięczność

Na początku lutego 1842 roku 25-letnia Charlotte Brontë i 23-letnia Emily Brontë udały się do Brukseli z nadzieją, że zdobyte tam doświadczenia umożliwią im pewnego dnia otworzenie ich własnej szkoły w Yorkshire. Siostry zatrzymały się na pensji prowadzonej przez Claire Zoë Parent przy rue Isabelle. Mąż Claire, Constantin Heger, uczył w pobliskiej Athénée Royal, ale też dodatkowo prowadził lekcje literatury francuskiej na pensji żony. Na zajęciach Heger omawiał z pensjonarkami teksty francuskich autorów i to właśnie na nich miały się wzorować wyprawki i eseje pisane przez Charlotte i Emily w ramach pracy domowej. Heger był utalentowanym nauczycielem, namawiającym swe podopieczne do pisania, ale też wymagającym co do formy - “Poet or not…. study form” zwykł upominać Charlottle.   

M Heger
Constantin Heger

Odnaleziony niedawno w Musée Royal de Mariemont rękopis zatutułowany L’Ingratitude (Niewdzięczność) okazał się pierwszym z 30 opowiadań napisanych przez siostry Brontë w ramach tych lekcji i świadczy o tym, że Charlotte przybyła do Belgii z całkiem solidnymi podstawami języka francuskiego. Brian Bracken, który odkrył rękopis w związku z badaniami nad biografią Constantina Hegera, zidentyfikował czternaście błędów gramatycznych w opowiadaniu Brontë, ale większość z nich jest typowymi pomyłkami popełnianymi przez osoby anglojęzyczne piszące po francusku. 
 
L'Ingratitude bron01_3405_01
 
Ingratitude wydaje się wzorować na pisarstwie La Fontaine’a i J.P. Floriana. Hagen wykładał twóczość obu pisarzy na Athénée Royal i najprawdopodobniej używał tych samych materiałów na lekcjach przy rue Isabelle. Dopiero potem pensjonarki przeszły do bardziej skomplikowanego pisarstwa Chateaubriand, Bossuet i Hugo.
 
2011-08-11-14-26-11-4-charlotte-bronte Charlotte Brontë

Lekcje zostały przerwane nagle w listopadzie 1842 roku, po otrzymaniu wiadomości o śmierci ciotki sióstr. Jednak już w styczniu 1843 roku, Charlottle wróciła do Brukseli i rozpoczęła pracę na tej samej pensji jako nauczycielka angielskiego. W tym czasie była już zakochana bez pamięci w Hagerze, mimo że ten był szczęśliwym mężem i ojcem trójki dzieci. Rok później, trawiona przez to beznadziejne uczucie (a także przez niechęć ze strony Claire) Charlotte na zawsze opuściła Belgię. Jeszcze do 1845 roku pisała listy do Hagera, ale korespondencja ich wkrótce się urwała. Po raz ostatni Charlotte powróciła do całej sprawy w powieści Villette, opublikowanej w 1853 roku, z tą jednak różnicą, że opisany przez nią nauczyciel odwzajemnia uczucie bohaterki, a Brontë na koniec go uśmierca.

Odnalezione po latach opowiadanie można przeczytać w oryginale i w angielskim tłumaczeniu tutaj.

czwartek, 19 kwietnia 2012

Przespać się z książką…


z11564704X,Kapela-ze-Wsi-Warszawa
Kapela ze Wsi promuje chodzenie do łóżka tylko z tymi, którzy czytają, a ja przespałam się wczoraj z książką…
Czytanie przed snem, w miękkiej pościeli, nie równa się z niczym innym. Ciepłe światło nocnej lampki, cisza i układający się do drzemki przez 15 minut wielce niezdecydowany kot, to zakończenie dnia, które daję sobie w prezencie po różnych niewygodach codzienności.

IMG_9442
Błogość, która mnie ogarnia ma jednak minusy. W tym stanie szczęśliwości i bezgranicznego spokoju (bez względu na ilość trupów ścielących się na książkowych stronach) rzadko udaje mi się przeczytać więcej niż parę stron. Żeby tego było mało, wczoraj, po dwóch zadziwiająco letnich dniach z lipcową duchotą, zrobiło się dotkliwie chłodno. Przegoniłam drugiego kota z parapetu, zamknęłam okno i z dziecinnym uśmiechem na twarzy wskoczyłam do łóżka. Po kilku stronach poczułam się jakby wrócił styczeń, zaczęło mi być przenikliwie zimno i postanowiłam schować ramiona pod kołdrę, a że nie zamierzałam przerywać czytania, książka powędrowała razem ze mną w ciepłą i miękką otchłań. Na początku wszystko działało jak trzeba, z przyjemnością zaczęłam czytać kolejny rozdział, w którym Jude postanawia spędzić 3 tygodnie pracując nad kolekcją biblioteczną w uroczym Norfolk, potem akcja nieoczekiwanie przeniosła się do Stanów, pojawił się jakiś nieprzyjemny facet i dziwne miejsce przypominające warsztat. Obudziłam się z niesmakiem z tego dziwnego snu obejmując książkę, która  – tak jak ja jeszcze przed chwilą – smacznie spała pod nakryciem. Postanowiłam jej nie budzić, a tym bardziej nie wyjmować bezdusznie z ciepłych pieleszy. Zgasiłam światło i przytuliłam twarz do poduszki. Spałyśmy tak razem do rana.
Biorąc pod uwagę to, w jakim stanie zdarza mi się znajdować książki o różnych porach nocy (na podłodze, pod policzkiem, pod kotem, albo grzecznie w zdrętwiałych dłoniach) można powiedzieć, że powieść Rachel Hore spotkało prawdziwe wyróżnienie. W takim razie, mając wobec mnie dług wdzięczonści, nie powinna mnie zawieść, prawda?

wtorek, 17 kwietnia 2012

“Zapachy Miast”–Dawid Rosenbaum

 

okładkaZAPACHY

Jakże apetycznie pachniała mi ta książeczka, siedząc na półce od paru miesięcy i czekając na swoją kolej! Obiecująca koncepcja i tytuł, a nawet dosyć przyjemna okładka. W środku krótkie i jeszcze krótsze eseje podróżnicze. Są miasta (chociaż nie tylko) i są zapachy. Paryż pachnie bagietkami, Nowy Jork – kawą w papierowym kubku, Côte d'Azur – słynną “piątką” Chanel. Czyli niestety nic nowego. W Maroko autor raczy się słodyczami, w Szkocji pije whiskey za 200 Euro, a w Amsterdamie, ku zdziwieniu, dostaje śledzia, a potem (co już mniej zaskakujące) pali trawkę. Przerzucając strony miałam wrażenie, że czegoś mi brakuje. Tylko kilka razy opowiedziana historia, albo spostrzeżenie naprawde przykuło moją uwagę. Spodobała mi się postać polskiej tłumaczki i jej całkowicie białego, nowojorskiego mieszkania (sama o takim wnętrzu marzę), a także epizod z meksykańskim wydaniem Playboya, który był tak naprawdę chyba jedynym zabawnym momentem. Gościnność szkockiej rodziny była wzruszająca, a główna atrakcja pewnego modnego moskiewskiego klubu – jedyna w swoim rodzaju.

Pomimo bogactwa zapachów książka nie porywa. Autor próbuje wprowadzić czytelnika w świat, który on postrzega w niezwykle zmysłowy sposób, ale nie do końca mu się to udaje. Brakuje atmosfery, bardziej rozbudowanego tła, a może nawet i wnikliwości. Wszystko to jakieś takie powierzchowne i niedopowiedziane. Poza tym Rosenbaum pisze raczej ostrożnie, co moim zdaniem kłóci się trochę z całą koncepcją. O zmysłach powinno sie przecież pisać odważnie i z polotem.

Z kolei ostrożność, z jaką autor wspomina o swojej orientacji seksualnej nie powinna dziwić. Na pewno nie w takim konserwatywnym społeczeństwie jak polskie. Dobrze, że pisze się o tym trochę częściej. Myślę, że jest to niezbędne w procesie oswajania się Polaków z tą innością, która w wielu krajach słusznie przeszła do porządku dziennego. Co prawda wątki te mogłyby zostać wplecione w trochę bardziej zgrabny sposób (momentami wydawało mi się, że estetycznie Rosenbaum za bardzo się zbliża do raczej topornych i seksistowskich zachwytów Pałkiewicza Winking smile).

Trudno mi z czystym sercem polecić tą książkę, zwłaszcza tym, którzy mieli już do czynienia z literaturą podróżniczą. Zamiast tego polecam chociażby Anthonego Bourdaina, który o smakach i zapachach napotkanych w różnych (i często bardziej egzotycznych, a przynajmniej ciekawych miejscach) pisze z wnikliwością, polotem i bez romantycznego owijania w bawełnę. Mimo tego, że jego książki nie odwołują się wprost do zmysłu węchu, i nie obiecują podróży zmysłowych na miarę Suskina, potrafi on skutecznie przenieść czytelnika w świat jego własnych doznań. A jeśli nie macie akurat nic podróżniczego na półce, a właśnie marzycie, tak jak ja, o wakacjach, to myślę, że nie zaszkodzi sięgnąć po “Zapachy Miast” przy porannej kawie, albo wtedy, gdy na lekturę mamy zaledwie 10-15 minut.

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

World Book Night 2012–MAP

 

8757-v1-600x

Już odliczam dni do poniedziałku… Mam nadzieję, że w międzyczasie pojawi się bardziej szczegółowa mapa…

To będzie bardzo książkowy weekend. Smile Najpierw dwa dni (sobota i niedziela) szaleństwa na wyprzedaży bibliotecznej w Media. Potem, w poniedziałek wieczorem, World Book Night (pierwszy raz w USA).

piątek, 6 kwietnia 2012

Wiosenny spacer

Korzystając z dnia wolnego od pracy i innych, niespecjalnie kuszących obowiązków postanowiłam wybrać się na spacer po mojej dzielnicy. Sąsiadów, zarówno bliższych, jak i dalszych zazwyczaj podglądam wieczorami podczas biegania, więc tym razem miałam okazję obejrzeć sobie otoczenie w blasku wiosennego słońca. Wiosna to moja ulubiona pora roku – mówię to z całą świadomością tego, jak mało oryginalna jestem w tym temacie. Trudno.

Na szczęście w tym roku wiosna zaczęła się wcześnie, co znaczy, że potrwa dłużej. Ostatnimi laty pora ta występowała w formie streszczonej i bardzo deszczowej w maju, by szybko ustapić miejsca letnim upałom już w czerwcu.

IMG_9840  IMG_9842 copy

Drexel Hill jest moim zdaniem jedną z ładniejszych dzielnic w hrabstwie. Domy są starsze, ale za to porządnie zbudowane, często z kamienia i w przeciwieństwie do brzydkich nowych osiedli, każdy dom jest inny, jedyny w swoim rodzaju.

IMG_9828

IMG_9831

Jest tu też dużo zieleni, a także piękne wysokie drzewa – niespotykane na nowych i co tu dużo mówić, prawie całkowicie łysych nowych osiedlach. Nie mamy co prawda stad jeleni podgryzających nam ekologiczną paprykę z domowych ogródków, ale całkiem sporą populację królików, których nocne życie najlepiej obserwować latem. 

O tej porze roku najbardziej wyróżniają się magnolie – z różowymi najczęściej kwiatami przypominającymi tulipany. Niektóre ich odmiany kwitną jeszcze raz późnym latem.

IMG_9829 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

W zasadzie nie licząc kilku płaczących (i nie owocujących) wiśni, nie ma tutaj zupełnie drzew owocowych, które tak niebiańsko pachną w majowe wieczory w Polsce. Nie ma też bzu i jaśminu. Może dlatego wiosna tutaj niestety w ogóle nie pachnie. Aż trudno uwierzyć, że wcześniej tego nie zauważyłam. Jest za to pewne drzewo, które kwitnie przepięknie, bo na fioletowo. W moim prywatnym kalendarzu jest to wydarzenie, na które czekam każdego roku. Smile

IMG_9832  IMG_9836

Od czasu pewnego letniego wieczoru w tamtym roku, kiedy to udało mi się wypatrzeć w jednym z domów z wieżyczką lśniący fortepian, ulica przy której znajduje się owa rezydencja zawsze jest najdalszym punktem moich tras spacerowych. Nigdy nie słyszałam muzyki, ale zawsze coś mnie do tamtego miejsca irracjonalnie przyciąga…

IMG_9846  IMG_9834

Dzisiaj natomiast udało mi się wypatrzeć motyw książkowy. Co prawda niebezpiecznie niedaleko mu do rasowego krasnala ogrodowego, ale mimo wszystko nie potrafiłam się oprzeć… Smile

IMG_9835

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Na koniec drzewo, które bez względu na porę roku, zawsze ma czerwone liście. Bardzo ładnie się ono komponuje z soczyśnie niebieskim niebem.

IMG_9845  IMG_9844

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Kwiecień, czyli co nowego w amerykańskich ksiegarniach, cz. 2

Wczoraj było o gotowaniu, psach i podrywaniu. Dzisiaj, zostając w spokoju niższe półki, kontynuuję przegląd kwietniowych nowości rozpoczynając od biografii.
I’m over all that” to autobiografia Shirley Maclaine (która, tak na marginesie, ma się pojawić w trzecim sezonie Downton Abbey).
cvr9781442344488_9781442344488
Past Imperfect: Our Love Story” to opowieść o 30-letnim romansie Ryana O’Neala (znanego między innymi z kultowego filmu “Love Story” z 1970 roku) z “aniołkiem Charliego”, czyli Farrahą Fawcett.
Żeby nie było nudno, w następnej kolejności pozycja z kręgu krytyki politycznej, czyli: “Tricle Down Tyranny (Crushing Obama’s Dream of the Socialist States of America)” (Teoria Skapywania Tyranii, czyli zmiażdżenie marzenia Obamy o socjalistycznych stanach). Autorem tej nieco ryzykownej, ale jakże republikańskiej tezy jest Michael Savage – ultra konserwatywny dziennikarz radiowy. Obama, jak wiemy, tyranem jest raczej kiepskim, ale rok 2012 jest rokiem wyborczym, więc pora wyciągać ciężkie działa (jakim jest m. in. straszenie komunizmem) i mieć nadzieję, że któreś z nich niechcący nie strzeli samobója. Autorowi tych bzdurnych teorii brakuje tylko, jakże adekwatnego, kowbojskiego kapelusza.
Wreszcie pora na powieści. W kwietniu fani Mary Higgins Clark dostaną aż dwie nowe powieści tej jakże płodnej autorki kryminałów: “Gypped” i “The Lost Years”.  Ukaże się nowa powieść Johna Grishama – “Calico Joe”, a także nawiązująca do cyklu Mrocznej Wieży, odrębna powieść Stephena Kinga “The Wind Through the Keyhole”. W kategorii tzw. literatury kobiecej pojawi się “Paris in Love” Eloisy James (czyli kolejna opowieść o porzucaniu wszystkiego, wyprowadzaniu się do magicznego miejsca, gdzie nie trzeba pracować, a kłopoty z mężem i dziećmy kurczą się do rozmiaru zabawnych anegdot), a także nowy romans Nory Roberts – “The Witness”.
Pod koniec miesiąca pojawi się w księgarniach “Farther Away” Jonathana Frazena, czyli zbiór esejów i przemówień pisarza, zebranych na przestrzeni ostatnich pięciu lat.
41VasGKaadL._SL500_AA300_
W kwietniu ukazuje się również tłumaczenie kolejnej (siódmej już) części kryminalnej sagi o Annice Bengtzon – “Last Will” (Testament). Fanów literatury skandynawskiej, którzy jeszcze nie zetknęli się z kryminałami Lizy Marklund zapraszam do przeczytania recenzji Padmy (tutaj).
51-XXpEMoPL._SL500_AA300_
Wreszcie coś dla wielbicieli epoki wiktoriańskiej. Kolejna powieść szkockiej autorki Anne Perry – “Dorchester Terrace” - ukaże się już 17 kwietnia.
510OUbAINuL._SL500_AA300_

niedziela, 1 kwietnia 2012

Kwiecień, czyli co nowego w amerykańskich ksiegarniach, cz. 1

Ach kwiecień! Powietrze, ziemia, czy nieśmiało oprószone zielenią drzewa – wszystko pachnie wiosennym odrodzeniem. Kiedyś ta pora roku upływała pod znakiem przed wielkanocnych przygotowań, sprzątania i pieczenia mazurków, tudzież innych smakowitych specjałów. Jeśli jednak gotowanie nie jest waszym ulubionym hobby, a na szorowanie okien (i inne tego typu przyjemności) szkoda wam czasu, to może wybrać się do księgarni? Nie obiecuję, że wśród nowości znajdziecie, coś na czym warto zaczepić oko, ale kto wie. Oto przegląd kwietniowych nowości wydawniczych na rynku amerykańskim.

KUCHNIA

Jedzenie jest bez wątpienia amerykańską obsesją, co oczywiście znajduje swe odbicie w ilości wydawanych na ten temat poradników, książek i albumów kucharskich. Całe spektrum tematów: od przeróżnych diet, poprzez tzw. comfort food (jedzenie na dobre samopoczucie, czyli najczęściej ciężka kuchnia południowych stanów), aż po bardzo modne teraz jedzenie organic (czyli żywność ekologiczną) sprawia, że każdy znajdzie coś dla siebie na księgarnianych półkach uginających się pod ciężarem smakowicie wyglądających pozycji. W tym miesiącu króluje kuchnia włoska. Mamy do wyboru uroczą Giadę De Laurentis, która proponuje nam smakowite gotowanie w dni powszednie (“Weeknights with Giada”) i zalotnie uśmiechającego się Rocco DiSpirito z propozycją dla tych nieszczęśliwców, którzy muszą liczyć kalorie – “Now Eat This! Italian: Favorite Dishes From The Real Mamas of Italy – All Under 350 Calories”. Jednym słowem to, czego brakuje w dietetycznych potrawach, wynagrodzi nam gładka uroda kucharza i jego starannie wypracowane (nad garnkami oczywiście) mięśnie. Jeśli natomiast przepadliście z kretesem w gąszczu porad, przepisów i diet, zarówno na co dzień, jak i od święta, Marlene Koch proponuje proste rozwiązanie, czyli zbiór przepisów zatytułowanych “Eat More of What You Love” (Jedz więcej tego, co kochasz). Chociaż okładka kusi hamburgerem z chipsami, ciastami i smażonymi smakołykami, autorka obiecuje, że wszystkie jej przepisy są niskokaloryczne. Jeśli jednak z jakiegoś powodu zajadanie się niskokalorycznymi muffinkami nie wyjdzie nam na dobre, to nie martwmy się - w maju na pewno pojawi się kilka nowych pozycji kulinarnych.

Kwiecien - poradniki

PORADNIKI

Każdy od czasu lubi sobie przeczytać jaką mądrą prawdę o sobie, chociaż nie wszyscy się do tego przyznają. Albo czegoś nowego się nauczyć. Poradników na rynku jest bez liku, problemem natomiast zaczyna być znalezienie czegoś, na co przeczytanie nie szkoda nam czasu, albo takiego czegoś, co nie okaże się po prostu zwyczajną bzdurą. W tym miesiącu do tej barwnej kategorii dochodzą pozycje charakterze, powiedziałabym, raczej kuriozalnym.

1) “How to Look Hot in a Minivan: A Real Woman’s Guide to Loosing Weight, Cooking Great, and Dressing Chic in the Age of the Celebrity Mom” (Jak wyglądać seksownie w minivanie, czyli poradnik prawdziwej kobiety o zrzucaniu wagi, świetnym gotowaniu i szykownym ubieraniu się w erze mam celebrytek). Co tu dużo mówić: faworyt do grand prix w kategorii najdłuższego tytułu roku i powrót do mentalności lat 50-tych, które wyprodukowały wizję kobiety, przez która nadal, jak widać, pokutujemy.

2) “Getting Naked: 5 steps of finding the love of your life (While fully clothed & totally sober)” (Rozbierając się, czyli 5 kroków do znalezienia miłości na całe życie – będą przy tym całkowicie ubranym i absolutnie trzeźwym) Hm…. To znaczy rozbierać, się czy nie?? Cóż za tytuł dla tych, którzy jeszcze jakimś cudem nie wiedzą, czym kończy się suto nakrapiana randka w barze.

3) “Things Your Dog Doesn’t Want You to Know” – książka dla posiadaczy psów rzecz jasna. I dla tych wszystkich którzy chcą wiedzieć, czego psy nie chcą im powiedzieć.