poniedziałek, 29 marca 2010

“The Secret Life of Bees” – Sue Monk Kidd

Nie czyta mi się dobrze ostatnio. Żyję w takim dziwnym zawieszeniu, nadal pozostając pod wrażeniem decyzji kupna domu. Bardzo mnie to cieszy oczywiście, ale jednocześnie chyba trochę przeraża. I tak galimatias spraw w mojej głowie sprowadza się do tego, że niczym porządnie nie moge się zająć. Nawet czytaniem. Bałam się, że w takim klimacie nie uda mi się zakończyć Wyzwania Południowego, nawet jeśli oznaczało ono tylko przeczytanie 3 książek do końca marca! “Północ w ogrodzie dobra i zła” ciągnęła mi sie niemiłosiernie, tak że zostało mi zaledwie kilka dni na przeczytanie trzeciej i ostatniej książki z mojej listy. Wybrałam więc drogę na skróty. Sięgnęłam po króciutką powieść Sue Monk Kidd: “Sekretne życie pszczół”, zachęcona niewielkimi rozmiarami, jak i niedawną ekranizcją (której specjalnie jeszcze nie oglądałam).

the-secret-life-of-bees    

Spodziewałam się lekkiej lektury o zapachu lata. Właściwie na tym się chyba nie zawiodłam. Jest brzęczenie pszczół, są gorące południowe popołudnia i duszne noce. Ale to wydaje się być jedynie tłem dla spraw, które autorka stawia na pierwszym miejscu, czyli konfliktów społecznych i relacji pomiędzy matką i córką. No i tutaj pojawia się nuda. Kwestia równouprawnienia zaczyna mnie już szczerze mówiąc troche nudzić. Chociaż rozumiem, że kultura amerykańska przesiąknięta jest tym, na takiej samej zasadzie, jak w polskiej kulturze zawsze odzywać się będą echa walki o niepodległość, czy czarnych lat Holokaustu. To spuścizna narodowa, której nie da sie uniknąć.
Głównym wątkiem wydaje się jednak być Lilly i  jej skomplikowana więź z nieżyjącą matką. Lilly nie tylko nie może znaleźć miłości rodzicielskiej, której tak bardzo potrzebuje, ale też boryka się z cieżarem winy. W sumie byłby to całkiem ciekawy materiał na głebszą analizę psychologiczną, gdyby nie to, że autorka postanowiła rozcieńczyć ten problem w roztworze happy endu. Wszystkie problemy dziewczynki rozwiązują się w nieprawdopodobny sposób na jej korzyść, włączając jeszcze bardziej nieprowdopodobne odpuszczenie wszystkich win. I żyli długo i szczęśliwie…. Come on!!! LOL… Ani to realistyczne, ani satysfakcjonujące.
Warto zauważyć, że książka napisana jest podobnie do “Kronik Portowych”. O ile w Kronikach punktem odniesienia do każdego rozdziału były rodzaje węzłów, tak w Sekretnym życiu mamy zwyczaje pszczół. Jest to bardzo sprytny zabieg literacki, który w przypadku powieści Kidd uratował według mnie całą książkę. Bez pszczół i ich miodu książka byłaby zupełnie pozbawiona smaku i zwyczajnie tendencyjna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz