niedziela, 27 lutego 2011

“Córka Czasu”–Josephine Tey

“Truth is the daughter of time” – tym pięknym przysłowiem zaczyna się, nasłynniejsza powieść Joesphine Tey. Całkiem słusznie, bo zagadka kryminalna okazuje się mieć kilkaset lat, a główni podejrzani, naoczni świadkowie i ofiary żyją już tylko raczej niechcianym życiem w podręcznikach historii.
Warto pamiętać, że “Córka Czasu” powstała na długo przed modą na historyczne zagadki, do tego w kraju, gdzie wrodzona powściągliwość wydaje mi się kłócić z sensacyjnym pomysłem szukania alternatywnej historii Magdy Magdaleny. Za to dostajemy dosyć nietypową powieść kryminalną, w dodatku napisaną w bardzo elegancki sposób.

Chyba nie ma lepszej okoliczności sprzyjającej rozwiazaniu zagadki historycznej jak przymusowa rekonwalescencja. Zwykły śmiertelnik zadowoli się pewnie krzyżówkami albo telewizją (co w dzisiejszych czasach jest bardziej prawdopodobne), można też nadrobić kilkuletnie zaległości czytelnicze. Unieruchom jednak detektywa Scotland Yardu na parę miesięcy – i możesz liczyć na to, że A) albo złamie sobie drugą nogę próbując wrócic do normalnego życia dużo wcześniej niż to wskazane, albo B) rozwiąże jedną z tych cold cases, na której złamał sobie ząb niejeden detektyw (tudzież historyk). Ale nawet w tym względzie Tey trochę zaskakuje (pewnie niektórych też rozczarowuję), bo opowieść skupia się prawie wyłącznie na procesie dochodzenia do prawdy, dedukcji, naśmiewając się nawet delikatnie z tych, którzy niecierpliwie czekają do ostatnich stron by dowiedzieć się, że mordercą jest ktoś, kogo nikt nie podejrzewał.

Pomijając nieszcześliwą postać króla Ryszarda III, książka składa przede wszystkim hołd ludzkiemu umysłowi, przypominając, że rozwiązywanie zagadek intelektualnych daje ogromną satysfakcje, nieporównywalnie większą do tak wielu rozrywek, którymi zarzuca nas dzisiejszy świat. Oprócz tego podobała mi się dosadność z jaką Tey rozprawiła się z wszechwiedzącymi, a jednocześnie tak niedoskonałymi i po prostu nudnymi książkami historycznymi i podręcznikami. Sama znam parę osób, które zostały zrażone do historii właśnie z tych dwóch powodów. Warto pamiętać, że historia w założeniu nie powinna być zbiorem niepodważalnych faktów i doktryn, ale raczej przyrodnią siostrą prawdy, a ta według wspomnianego przysłowia jest córką czasu.

richard_III
Ryszard III

2 komentarze:

  1. Josephine Tey pisała wspaniale! Kiedy jakaś mądra oficyna wydawnicza przypomni jej książki? Czekam i czekam - już wiele lat...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam sie! Po "Córce Czasu" przeczytalam potem jeszcze dwie kolejne pozycje Tey, które okazaly sie równie ciekawe, a moze nawet i lepsze. Zdecydowanie popieram pomysl przetlumaczenia calej serii kryminalów tej niedocenianej autorki.

      Usuń