środa, 17 sierpnia 2011

Co stanie się z książką?

Koniec z moimi niewinnymi wycieczkami do księgarni na przerwie lunchowej! Koniec ze zniżkami 30-40 procentowymi... Borders - jedna z dwóch największych sieci księgarni w Stanach zamyka swoje drzwi na dobre. Nie wiadomo co najbardziej przyczyniło się do upadku 40-letniej firmy: kryzys ekonomiczny, fatalne zarządzanie, czy konkurencja księgarń internetowych. Wiadomo jednak, że nie jest to najlepsza wiadomość dla zwolenników książki drukowanej. Duże sieci przez wiele lat dominowały rynek czytelniczy, tak samo jak supermarkety wykończyły większość małych, prywatnych sklepów spożywczych. I teraz kiedy z krajobrazu znikną setki księgarń Borders, powstanie zauważalna pustka. Mowi się, że nie wszystkich opuszczonych klinetów uda się przygarnąć konkurencji: sieci Barnes & Nobles, czy internetowemu Amazon. Co więc z nimi się stanie? Może po prostu będą czytać mniej, bo trudniej bedzie wpaść do księgarni o tak, przy okazji?

Wiadomość o zamknięciu Borders zasmuciła mnie bardzo mimo tego, że wcale nie popieram wielkich korporacji. Bo raczej wątpliwa jest wizja powstania na miejsce Borders małych, prywatnie zarządzanych księgarni. Zostaną oczywiście antykwariaty, ale ich atmosfera nie do wszystkich przemawia. Księgarnie Borders były bowiem nie tylko sklepami z książkami, przy wielu z nich działały kluby ksiażki i kąciki dla dzieci, a kawiarnie przyciągały ludzi, przez co jakby nie patrzeć, namawiały do obcowania z książką. To własnie te wielkie księgarnie przejęły pałeczkę od dawnych czytelni i bibliotek, będąc miejscem gdzie miłośnicy czytania, nawet całkowicie sobie obcy, mogą się spotkać by wspólnie powdychać książkowy kurz.

Jaka więc wizja nas czeka? Kiedy na rynek zaczeły wchodzić jeden po drugim elektroniczne tablety, potraktowałam tą nowość bez większej obawy, sądząc, że zawsze będzie wystarczająco wielu zwolenników tradycyjnej książki papierowej. Teraz zaczynam wierzyć, że istnienie książki drukowanej może być jednak zagrożone. Czy tak jak tygrysy musi być ona objęta programem zapobiegającym jej całkowitemu wyginięciu? A może książka papierowa awansuje do statusu produktu luksusowego? Wiele wzkazuje na to, że książki elektroniczne w dużej mierze wyprą te tradycyjne. Wiadomo przecież, że książka, którą można sobie sciągnąć przez internet jest czystym zyskiem w przeciwieństwie do zalegających na półkach, w magazynach i wydawnictwach książek drukowanych. Może kiedyś dojdzie do tego, że aby mieć papierową książkę trzeba będzie zamówić wydrukowanie jej na specjalne zamówienie. Pewnie sprytny marketing w kolorowej i atrakcyjnej formie uprzyjemni nam ten proces pozwalając wybrać rodzaj papieru, czcionki, ilość ilustracji. Oczywiście za odpowiednią opłatą.

Czy tylko ja nie chcę żeby książka stała się luskusem, tak jak w dawnych czasach, kiedy posiadanie biblioteki było przywilejem bogatych?
Poza tym żaden, nawet najbardziej wyszukany program internetowy nie zastąpi mi nieśpiesznych spacerów po księgarni. Po wiele książek nie sięgneła bym, gdyby ktoś odłożył je na miejsce, albo gdyby nie leżała mi tak dobrze w ręku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz