Korzystając z dnia wolnego od pracy i innych, niespecjalnie kuszących obowiązków postanowiłam wybrać się na spacer po mojej dzielnicy. Sąsiadów, zarówno bliższych, jak i dalszych zazwyczaj podglądam wieczorami podczas biegania, więc tym razem miałam okazję obejrzeć sobie otoczenie w blasku wiosennego słońca. Wiosna to moja ulubiona pora roku – mówię to z całą świadomością tego, jak mało oryginalna jestem w tym temacie. Trudno.
Na szczęście w tym roku wiosna zaczęła się wcześnie, co znaczy, że potrwa dłużej. Ostatnimi laty pora ta występowała w formie streszczonej i bardzo deszczowej w maju, by szybko ustapić miejsca letnim upałom już w czerwcu.
Drexel Hill jest moim zdaniem jedną z ładniejszych dzielnic w hrabstwie. Domy są starsze, ale za to porządnie zbudowane, często z kamienia i w przeciwieństwie do brzydkich nowych osiedli, każdy dom jest inny, jedyny w swoim rodzaju.
Jest tu też dużo zieleni, a także piękne wysokie drzewa – niespotykane na nowych i co tu dużo mówić, prawie całkowicie łysych nowych osiedlach. Nie mamy co prawda stad jeleni podgryzających nam ekologiczną paprykę z domowych ogródków, ale całkiem sporą populację królików, których nocne życie najlepiej obserwować latem.
O tej porze roku najbardziej wyróżniają się magnolie – z różowymi najczęściej kwiatami przypominającymi tulipany. Niektóre ich odmiany kwitną jeszcze raz późnym latem.
W zasadzie nie licząc kilku płaczących (i nie owocujących) wiśni, nie ma tutaj zupełnie drzew owocowych, które tak niebiańsko pachną w majowe wieczory w Polsce. Nie ma też bzu i jaśminu. Może dlatego wiosna tutaj niestety w ogóle nie pachnie. Aż trudno uwierzyć, że wcześniej tego nie zauważyłam. Jest za to pewne drzewo, które kwitnie przepięknie, bo na fioletowo. W moim prywatnym kalendarzu jest to wydarzenie, na które czekam każdego roku.
Od czasu pewnego letniego wieczoru w tamtym roku, kiedy to udało mi się wypatrzeć w jednym z domów z wieżyczką lśniący fortepian, ulica przy której znajduje się owa rezydencja zawsze jest najdalszym punktem moich tras spacerowych. Nigdy nie słyszałam muzyki, ale zawsze coś mnie do tamtego miejsca irracjonalnie przyciąga…
Dzisiaj natomiast udało mi się wypatrzeć motyw książkowy. Co prawda niebezpiecznie niedaleko mu do rasowego krasnala ogrodowego, ale mimo wszystko nie potrafiłam się oprzeć…
Na koniec drzewo, które bez względu na porę roku, zawsze ma czerwone liście. Bardzo ładnie się ono komponuje z soczyśnie niebieskim niebem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz